Utwór
ten jest jednym z moich ulubionych, które najbardziej odbiły piętno
na mojej świadomości, a mowa tu o piosence „Stressed Out”
amerykańskiego duetu TWENTY
ØNE PILØTS, która
jest przez wielu z Was na pewno bardzo dobrze znana. Singiel ten
znalazł się na pierwszym miejscu listy Airplay w Polsce oraz
uzyskał status trzykrotnej platynowej płyty. Pochodzi on z płyty
„Blurryface”, która została wydana już w maju 2015 roku.
Dopiero teraz dochodzi ona do takiego rozgłosu. Jak podają fora –
singiel stał się godnym rywalem w liczbie wyświetleń na YouTube
dla słynnego utworu, pt. „Gangnam Style” zespołu PSY. Idąc ich
śladem wspomnę tylko o tym, że według mnie nie ma nawet co tutaj
porównywać... Jeśli chodzi o teksty obu tych piosenek, „Stressed Out” zdecydowanie oddaje lepszą treść niż „Gangnam Style” -
piosenka napisana na potrzeby producentów i „dla zabawy”.
Oczywiście to jest tylko porównanie... Osobiście nie mam zamiaru
rezygnować ze słuchania piosenki, która dobrze brzmi i naprawdę
porusza do tańca, chociażby tego najsłynniejszego. Jednak czasami
nie tylko o samo brzmienie nam chodzi.
A
więc jak już wspomniałam tekst sam w sobie jest niezwykle
przejmujący. Poruszyło mnie w nim jedno, przypuszczam
najważniejsze, zdanie: „My name's Blurryface and I care what you
fink”, czyli „Mam na imię rozmazana twarz i obchodzi mnie co
myślisz”. Cała smutna, naga prawda... Nie wyróżniamy się
spośród tłumu, a konkretniej mówiąc – boimy się wyróżnić
spośród tłumu. „Mam na imię rozmazana twarz [...]” - jestem
nikim oraz „[...] obchodzi mnie co myślisz.”, czyli jestem
zależny od innych. Sami twórcy tekstu wspominają, że jesteśmy
zestresowani. Na samym początku myślałam, że mieli na myśli
stres związany z chaosem wielkich miast i ludzką pracę samą w
sobie, i nie myliłam się, aczkolwiek po przeanalizowaniu utworu,
zauważyłam, że autorzy najprawdopodobniej sugerują nam jeszcze,
że stres ten związany jest z najprościej mówiąc – ludźmi.
Rozmyślamy jaki wywierają na nas wpływ. Czy ich zdanie jest nam
tak bardzo potrzebne? W niektórych sytuacjach niewątpliwie tak,
lecz patrząc z perspektywy małych, często nieznaczących spraw
oraz, co ważniejsze, całego naszego życia – nie.
Utwór
pod względem melodycznym, jest dość porażający, powiedziałabym
upiorny i nie mam tutaj na myśli złego brzmienia. Tekst i śpiew
poprzedzają dwie delikatne nutki, wydawałoby się nieznaczące... A
może właśnie wręcz przeciwnie? Do tego dochodzą przerywane
uderzenia perkusji. Podobnie jest z fortepianem, który daje o sobie
znać w późniejszym czasie. W momencie przejścia taktu na inny
poziom, a mianowicie w czasie, gdy pojawiają się słowa: „Wish we
could turn back time/to the good ol' days” następuje „zatrzymanie”
rytmu. Przechodzimy w zupełnie odmienny moment utworu. Ukazuje on
chwilę „zatrzymania” samego człowieka, samej tej rutyny
ludzkiej... Przyznam szczerze, że jest to mój ulubiony moment w tym
utworze. Zauważyć go można nawet w teledysku. Wspominana jest w
nim ta beztroska, ta radość oraz to zapomnienie jak naprawdę
chcielibyśmy żyć.
„Sometimes
a certain smell will take me back to when I was young,/How come I'm
never able to identify where it's coming from”, czyli „Czasem
pewien zapach przenosi mnie do czasów, kiedy byłem młody./Czemu
nigdy nie potrafię rozpoznać skąd pochodzi?”. Słowa te mówią
same za siebie...
Cykl powoli zaczyna się rozkręcać, kiedy Tyler Joseph, główny
wokalista, umyślnie powtarza tą samą strofę. Jej całość
dopełniają wydobywające się, jakby z głębi, słowa „My, my,
my”.
Oprócz
wcześniej wspomnianej chwili „zatrzymania” w teledysku pojawia
się wiele innych ujęć związanych z treścią utworu. Przykładowo
mamy ukazanych Tylera i Josha Dun jadących na dziecięcych
trójkołowcach, wzajemne pozdrawianie się oraz zwykłą krótką
pogawędkę na chodniku. Nawet w samej charakteryzacji możemy coś
zauważyć. Tyler został w tym aspekcie wyróżniony, gdyż jego
szyja i ręce zostały wymalowane na szaro, a jego ubiór odznacza
się czerwoną czapą, plecakiem, a nawet skarpetkami. Autorzy klipu
chcieli nam ukazać w ten sposób, że pomimo tego, iż my sami mamy
nad sobą niejaką „władzę”, co symbolizuje nam właśnie kolor
czerwony, jesteśmy „duszeni” i mamy „związane” ręce
właśnie przez dzisiejsze protokoły społeczne, które z taką
łatwością niszczą relacje międzyludzkie...
Karolina