piątek, 23 września 2016

"Wake me up" Avicii (ft. Aloe Blacc)

              
      Tim Bergling skrywający się pod pseudonimem Avicii, po wydaniu swoich pierwszych singli, w tym m.in. „Bromance”, rozwinął swoją karierę w bardzo szybkim tempie. Niestety w tym roku ogłosił, że po wydaniu trzeciego solowego albumu, zakończy karierę DJ-a. Utwór „Wake me up” nie tyle co porusza nas do głębszego zastanowienia pomimo, jakby się mogło wydawać, prostego przekazu, ale także jest on emocjonalny oraz łagodny i energiczny zarazem. Aloe Blacc napisał go dla szwedzkiego producenta.  
     
    Za każdym razem, gdy słucham tego utworu, moje odczucia skupiają się na tym, jak artysta barwą głosu, tekstem oraz muzyką daje do zrozumienia, że z każdą nutą jest coraz bardziej świadomy dużej ilości osób, która go nie akceptuje. Mamy tu do czynienia z dość pesymistycznym początkiem... Wszyscy wokół krytykują jego plany. A tymczasem on wewnętrznie wie i czuje, że jego myśli idą w dobrym kierunku, dlatego też długo się nie zastanawia i realizuje swoje zamierzenia. Nie zważa na uwagi innych. Choć trzeba przyznać, że takie zachowanie jest wielką sztuką. Tym bardziej, gdy widzimy i słyszymy, że jesteśmy „inni”. Lecz czy bycie Innym jest rzeczywiście odmienne z naszymi poglądami, z naszą ludzkością? Szczerze mówiąc, gdyby każdy z nas nazywał takich ludzi „oryginalnymi”, żyłoby się nam wszystkim o wiele łatwiej.   




  „Mówią, że [...]/życie mnie ominie, jeśli nie otworzę oczu/Cóż, mi to pasuje” – pomimo tego, że niektórym z nas odpowiada taki styl bycia, to czasami mamy chwile słabości, o czym świadczą te słowa: „Więc obudź mnie, kiedy to wszystko się skończy”. Cała druga strofa tego dowodzi. Aczkolwiek można to także pojąć w inny sposób... Wspomniana strofa skrywa w sobie jeszcze jedną rzecz, która według mnie diametralnie ujawnia się dopiero pod koniec utworu, kiedy refren jest kolejny raz powtarzany. Dopiero wtedy owa strofa przekształca się w sarkazm kierowany do wszystkich tych, którzy się sprzeciwiają. Prezentuje się to w taki sposób, że autor w odezwie również się sprzeciwił. Pokazał, że nie potrzebuje aprobaty innych. Dokonuje tego używając ich własnej broni – protestu. 

  W kolejnej części utworu znów napotykamy przygnębienie, smutek, rezygnację. Nie bacząc na swoje wrażenia i odczucia, Aloe spróbował być tym, kim inni kazali mu być. Kimś innym. Próbując sobie wmówić, że „Nie ma żadnych planów”, nadal marzy o powrocie do świata, który wcale nie musi i nie jest wyodrębniony, odcięty. Czasami każdy z nas pragnie poczuć lekki powiew wolności, delikatne muśnięcie nadziei, która tak naprawdę towarzyszy nam przez dłuższy czas, lecz nie tak łatwo jest wydobyć z niej przekonanie o wartości swojego własnego „ja”. Warto więc na chwilę nie bać się i zamknąć oczy, o czym wspomina autor utworu, lecz narazie nie jest jeszcze na to gotowy, ponieważ dezaprobata innych wpędziła go ponownie w stan niepokoju. 



     Dokładnie w momencie rezygnacji, a zarazem uczucia nadziei, w teledysku odnajdujemy „światło”. Czy Aloe zapomniał już o innych ludziach? Mimowolnie nie dostrzegał wcześniej podobnego potencjału u osób mu zupełnie nieznanych. Dlaczego więc skoro nie mógł znaleźć uznania, nie poszukał go gdzieś indziej? Wydawać by się mogło, że rozwiązanie było mu bliskie, lecz gdy ma się świadomie „zamknięte oczy”, nie doznamy olśnienia.
Właśnie w tej chwili na ekranie pojawia się Aloe i Avicii. Niejako czekali oni w tym miejscu wraz z ogromną grupą ludzi na tą jedną zakłopotaną osobę, na ten zagubiony okruch, odłamek całości, która bez ustanku dokłada kolejne elementy wielkiej układanki... 

    Zarówno w utworze jak i w samym teledysku pojawia się pewien wątek. „Mówią mi, że jestem za młody by zrozumieć/Mówią, że utknąłem we własnym śnie”. Porównując te dwa zdania z klipem, zauważyłam, że ta mała dziewczynka, która spaceruje wraz z modelką Christiną Romanovą, odgrywa pewną znaczącą rolę w utworze. Bywa tak, że młodym osobom „pozwala się” marzyć, lecz na tym zwykle się kończy.  Dlaczego wprowadzamy w ich życie zwykle te ograniczenia, których nie powinno być, takie które niczego nie wnoszą do życia młodego człowieka, nie dowartościowują ani nie rozwijają go i są rozpowszechniane? Unikamy odpowiednich rozwiązań, odbiegamy od marzeń, nieświadomie wmawiamy młodym ludziom, że dzisiejszym światem rządzą rzeczy materialne, moda oraz tzw. „podążanie za tłumem”.



Muszę tutaj podkreślić, że dziewczynka wraz z Christiną trzymały się razem, wspierały się nawzajem w trudnej sytuacji. Kobieta wróciła po dziewczynkę, gdy zrozumiała już co w jej życiu się zmieniło i że nadaje mu to znaczącego sensu. Dalszą podróż odbyły więc razem. Ponadto treść utworu idealnie komponuje się z klipem, co według mnie jest rzeczą łatwą do wykonania, lecz zarazem nadającą całości niezwykłej siły i zrozumienia.

Karolina

czwartek, 8 września 2016

"Somebody's love" Passenger


Nie sposób nie zauważyć nadchodzącej jesieni i chociaż każdy z nas chciałby zatrzymać przy sobie odrobinę wakacyjnego słońca, nie pozostaje nam teraz nic innego jak znaleźć pozytywy nadchodzącej zmiany. Jednym z nich jest perspektywa siedzenia pod ciepłym kocem, picia gorącej herbaty i słuchania relaksującej muzyki. Idealnym utworem na właśnie takie jesienne wieczory jest najnowszy singiel Passengera promujący jego nową płytę. Jest to utwór bardzo kojący, odprężający, melancholijny, a także pobudzający do myślenia.

Obok twórczości Mike'a Rossenberga, który ukrywa się pod pseudonimem „Passenger” nie sposób przejść obojętnie. Jego głos jednych potrafi oczarować i przenieść w inny świat, a innych wręcz przeciwnie – jedynie zirytować. Na moje szczęście należę do tej pierwszej grupy słuchaczy. Na dzisiejszym rynku muzycznym jest zbyt wielu bezbarwnych artystów, którzy serwują nam utwory krążące cały czas wokół tych samych brzmień. Po pewnym czasie następuje przesyt jednostajnością i zaczynamy szukać czegoś oryginalnego, niespotykanego. Więc jeżeli także czujecie potrzebę posłuchania wokalisty, którego głos jest prawdziwym unikatem i kogo nie pomylicie z nikim innym, polecam właśnie Passengera jako odskocznię od wszechobecnej „jednakowości”.

Somebody's love” to przesłanie dla osoby, która boi się kochać. Dla człowieka, który z jakiegoś powodu odtrąca bliskich mu ludzi, być może robi to dlatego, że boi się zostać zranionym, ale kiedy „wiatr zawieje” i „liście opadną”, czyli w tych trudniejszych momentach życia, każdy człowiek potrzebuje czyjejś miłości. Tekst tego utworu jest na tyle uniwersalny, że nie odnosi się jedynie do uczucia między kobietą a mężczyzną, ale do każdego rodzaju silnej więzi, która nadaje sens naszemu życiu. Bo kim jesteśmy bez bliskich nam ludzi? Jaki jest nasz cel skoro nie mamy kogo uszczęśliwiać i dla kogo wstawać z łóżka? Kiedy w naszym życiu nadejdzie ten gorszy okres, w którym będziemy musieli zadzwonić do kogoś lub po prostu „doczołgać się” do czyichś ramion, może okazać się, że jesteśmy zupełnie sami. A przecież w pewnym momentach potrzebujemy tej drugiej osoby znacznie bardziej niż zazwyczaj. Ponadto poczucie, że jesteśmy dla kogoś najważniejsi, potrafi pozwolić nam spojrzeć na problemy z nieco innej perspektywy. To właśnie miłość i przyjaźń zmienia nasze spojrzenie na świat i pomaga wydostać się z każdej sytuacji lub przynajmniej nieco ukoić ból.


Mike zwraca się do osoby, która ma „znaleźć zagubioną/zagubionego siebie”, przemyśleć parę spraw, „pozbierać się” i zmienić swoje życie. Adresat utworu nie po raz pierwszy zmaga się z przeciwnościami losu i może właśnie z tego powodu nie dopuszcza do siebie miłości, a co za tym idzie - jest samotny. Ale to właśnie przez takie zachowanie i samowystarczalność, którą ta osoba może uważać za zaletę, pozostaje sama ze swoimi problemami. Następne sformułowanie - „pływając w błękicie” wiąże się ze zdaniem z następnej strofy: „utoniesz bezdźwięcznie”. Tym „błękitem” może być przedstawione w teledysku jezioro, a patrząc na nie z perspektywy tekstu przychodzi mi na myśl obraz lodowatej toni bez dna, w której zniknięcie pozostaje niezauważone przez nikogo, co niewątpliwie jest jednym z największych lęków ludzkości. Po pewnym czasie takiej oschłości może okazać się, że gdy będziemy potrzebować czyjejś pomocnej dłoni „Może nie być nikogo w pobliżu”. Czasem bezwiednie stawiamy cienki mur między sobą, a osobami, które kochamy. Passenger pokazuje nam co może się stać jeśli w porę się nie opamiętamy i doszczętnie go nie zburzymy.

Teksty wychodzące spod ręki Mike'a są metaforyczne i niejednokrotnie zaskakują prostotą wyrażania myśli w sposób oczywisty, ale także piękny i poetycki. Passenger w kilku prostych słowach potrafi wyrazić to, czego wielu ludzi nie jest w stanie odkryć przez całe życie. Powszechnie wiadomo, że najprostsze rozwiązania są najtrudniejsze do wymyślenia, a przecież piękno tkwi w prostocie. Przykładem kunsztu pisarskiego Mike'a jest choćby ten fragment „Somebody's love”:

You're never gonna get yourself burnt           „Nigdy nie pozwolisz sobie się wypalić
if you don't start no fires                                   Jeśli nie wzniecisz ognia
But with no fires there is no light                     Ale bez ognia nie ma światła
with no light you'll never see                            A bez światła nigdy nie zobaczysz
all the colors in the world                                 Wszystkich kolorów świata
and all the love that's inside me”                      I całej miłości, która jest wewnątrz mnie”

Passenger po raz kolejny nie zawodzi i jak zwykle serwuje nam życiową radę zamkniętą w pięknych, ale oczywistych słowach. Uwielbiam ten sposób wyrażania myśli, a także samo przesłanie, które kryje się w tej strofie. Tłumaczy nam ona, że podejmując ryzyko możemy zaznać cierpienia, ale jeśli całkowicie wyzbędziemy się go z naszego życia, istnieje szansa, że przegapimy wiele pięknych chwil i pozbawimy się szansy na cudowne wspomnienia. I mimo wszystko wydaje mi się, że nie chodzi tutaj o ryzyko związane ze skokiem na bungee, ale choćby o powiedzenie bliskiej nam osobie ile dla nas znaczy. Zrobienie małego kroku do przodu, który może odmienić nasze życie.

Cały utwór mówi o osobie, która odtrąca wszystkich ludzi dookoła niej, ale jeszcze w niedalekiej przyszłości zatęskni za czyimś ciepłem, uczuciem czy dobrym słowem. Wszystko jest do czasu. Nawet jeśli w tej chwili wydaje jej się, że jest stworzona do przebywania w samotności, jak rozbitek na bezludnej wyspie, kiedyś uświadomi sobie, że nie można żyć w ten sposób. A wtedy może się okazać, że nie ma już wokół niej osób, które byłyby w stanie dać jej to wszystko czego potrzebuje.

Słuchając większości utworów jakie serwują nam środki masowego przekazu bardzo często zdarza mi się na chwilę oderwać od wykonywanego zajęcia i pomyśleć: „Czy ja już gdzieś tego nie słyszałam?”. Niestety dzieje się tak coraz częściej, a jedyne co przeciętny odbiorca może zrobić to bojkotować dany utwór na znak „cichego” protestu. Na szczęście jednak tym razem jest zupełnie inaczej. Podkład dźwiękowy „Somebody's love” urzeka swoją oryginalnością i złożonością, a także przyciąga świeżością połączoną z melancholią.


Spójną całość z muzyką tworzy także teledysk, który rozpoczyna się od bliskiego ujęcia łodzi, którą Passenger zaciąga na wodę. Wokalista znajduje się na pustej plaży, więc nie może liczyć na niczyją pomoc. Symbolizuje to początek samotnej „drogi”, którą niektórzy z nas świadomie podążają. Tacy indywidualiści chcą iść przez życie polegając jedynie na sobie, nawet jeśli wiąże się to z dużymi trudnościami. Mimo, że klip skupia się wyłącznie na śpiewającym wokaliście nie zaczynamy odczuwać monotonii, a co ważne, naturalna i nie przesadzona mimika Mike'a nie irytuje. Po kolejnym obejrzeniu tego teledysku zdałam sobie sprawę z tego, że obraz oraz utwór zlały się dla mnie w jedną całość. Jak widać wrażliwy brodacz w twarzowej kurtce na płonącej łodzi może zafascynować.

Oczywiście w samotnej podróży łódką też kryje się drugie dno. Osoba, która nie potrafi pokochać lub nawet zatrzymać przy sobie ukochanych osób jest zdana tylko i wyłącznie na siebie. Sama musi znosić wszelkie trudy losu, bo w życiu tak jak i na jeziorze - czasem zdarza się flauta, a czasem szkwał. Sam środek transportu, który wybrał Mike pokazuje coś jeszcze,  podkreśla jak cienka bariera dzieli go od lodowatej toni. Passenger pośród nieokiełznanego żywiołu nie może liczyć na niczyje wsparcie, a tym bardziej na pomoc w ciężkich chwilach. Łódka symbolizuje tutaj bezpieczną przystań, ale jak długo możemy ją sobie zapewnić żyjąc jedynie na własną rękę?

Przy nieco dalszych ujęciach zauważamy, że krajobraz dookoła jeziora również jest „pusty”, dokładnie tak jak życie osoby, do której adresowana jest ta kompozycja. Nic niezwykłego na nią nie czeka, ponieważ jej życie zostało pozbawione większego sensu. Największą uwagę przykuwa jednak jezioro - woda, która tak jak los jest nieprzewidywalna i nigdy nie możemy być pewni tego, co nas spotka. Zachmurzone niebo również jest pewnego rodzaju przestrogą, symbolizuje ono problemy pojawiające się niespodziewanie, często wtedy, gdy najmniej tego oczekujemy. Ukryte znaczenie kryje się także w scenach, podczas których Mike znajduje się na lądzie. Na pierwszy plan wysuwa się tam słońce, które początkowo znajduje się niemal w zenicie, następnie zachodzi, by przy następnym ujęciu ponownie wzejść. Może to być odniesienie do czasu, który mija zbyt szybko, by spędzać go samemu.

Pomimo wszystkich odczuć, które towarzyszyły mi podczas zagłębiania się w ten teledysk, największe wrażenie zrobiły na mnie ujęcia Passengera siedzącego na łodzi pośród płomieni. Wydawać by się mogło, że połączenie wody i ognia to oczywisty paradoks i ciężko jest pokazać go w oryginalny sposób, ale i tym razem Mike'owi i jego współpracownikom się to udało. Śmiało mogę przyznać, że zrobiło to na mnie naprawdę ogromne wrażenie. Sam spokój Pasażera wskazuje na to, że nie jest świadomy zagrożenia lub też po prostu zrozumiał, że musi się z nim pogodzić. Sceny z płonącą łodzią zostały pokazane dokładnie w momencie, kiedy Mike śpiewa przytoczone już wcześniej przeze mnie słowa dotyczące „wypalania się”. Zawsze podziwiałam takie dosłowne nawiązania, które równocześnie niosą w sobie ogromny symboliczny przekaz. Ogień trawiący łódź staje się coraz większy, aż w końcu doszczętnie ją spala. Pozornie nieszczęśliwe zakończenie okazuje się być wybawieniem dla adresata utworu, ponieważ ten zaryzykował i chociaż się wypalił, przeżył cudowne chwile, pełne bliskości i piękna otaczającego go świata. Nie bez przyczyny łódź na jeziorze zostaje spalona nocą, prawdopodobnie ma to symbolizować kres spełnionego życia i kojarzyć się ze zwyczajem wikingów, którzy w ten sposób żegnali swoich zmarłych. Sam twórca tej kompozycji najwyraźniej wziął sobie do serca własną życiową radę dotyczącą ryzyka i spędził cały dzień na pływaniu po jeziorze w łodzi, na której szalały prawdziwe płomienie. Ale czego nie robi się dla sztuki?


Krótko po wydaniu „Somebody's love” Passenger pokusił się o wydanie kolejnego kipu do tego utworu, tym razem jednak zaopatrzonego w tekst. Dzięki temu mamy okazję przyjrzeć się zapierającym dech w piersi widokom, które ciesząc oczy niosą w sobie przesłanie. Pośród tych pięknych okoliczności przyrody jakie widzimy na ekranie, przed oczami cały czas przewija nam się samotna postać Passengera. Nie dzieje się tak przypadkowo lub z konieczności zaakcentowania jego wkładu w powstanie tego dzieła. Twórcy ukazali w ten sposób, że pomimo piękna otaczającego nas świata, idąc przez życie w pojedynkę nie będziemy w stanie w pełni tego docenić. Otaczanie się pięknymi przedmiotami i przebywanie w cudownych miejscach nie poprawi naszego samopoczucia, bo przecież samotność w kosztownym wnętrzu niczym nie różni się od samotności w skromnym mieszkaniu. Ponadto: „szczęśliwy nie jest ten kto ma wszystko, szczęśliwy jest ten, kto potrafi docenić to, co posiada”. W tym wypadku osoba przedstawiona w utworze nie ma koło siebie żadnej bliskiej osoby, z którą mogłaby dzielić swoje myśli, radość, a nawet smutki. Patrząc nie tylko na stronę wizualną, ale także symboliczną, to wideo z całą pewnością należy do najlepszych w swojej kategorii.


Podczas analizowania tego utworu zwróciłam uwagę na coś jeszcze. Cała kompozycja zaczyna się od refrenu, a nie tak jak zazwyczaj - od zwrotki. Nie spotkałam się z wieloma takimi przypadkami, więc uznaję to za kolejny plus dla najnowszego singla, którego zadaniem jest promocja najnowszej płyty, oczywiście jak na Passengera przystało, pod metaforycznym tytułem - „Young As The Morning, Old As The Sea” („Młody Jak Poranek, Stary Jak Morze”).

Nie potrafię dokładnie powiedzieć dlaczego, ale ten utwór za każdym razem wzrusza mnie w równym stopniu. Poruszający tekst, intrygujący wokal, piękna muzyka i teledysk, który idealnie dopełnia całość. Wydaje mi się, że jest to przepis na sukces i mam nadzieję, że pewnego jesiennego wieczoru usłyszę w radiu melodyjny głos Passengera w tej właśnie kompozycji. To jedyny sposób, aby szersza publika dostała szansę przyjrzenia się temu dziełu bliżej, czego wszystkim życzę.


Kamila