piątek, 19 sierpnia 2016

„Counting stars” OneRepublic




„Counting stars” jako trzeci singiel trzeciego albumu zespołu OneRepublic pod nazwą: „Native”. Utwór ten znalazł się na samym szczycie oficjalnych list w ponad 20 krajach, a także dotarł na 2 miejsce na Billboard Hot 100 w USA podobnie jak ich wcześniejszy singiel „Apologize”. Co do teledysku, został on odtworzony ponad 1,1 mld razy w serwisie You Tube. Nie jedni pragnęliby osiągnąć taki sukces. Co ciekawe, główny wokalista Ryan Tedder zaczynał tworzyć ten utwór w domu Beyoncé , czekając na nagranie utworu, który dla niej napisał.

Patrząc na ogół tego utworu, zaobserwowałam, że bardzo zauważalna jest jedna rzecz, a mianowicie wytrwałe dążenie do celu, pogoń za marzeniami tak „odległymi” jak gwiazdy na niebie. Licząc je, Ryan zastanawia się, czy one wszystkie są warte jego wysiłku. Czy jego pragnienie jest aż tak ogromne? Czy może łatwiej i przyjemniej jest liczyć pieniądze i dzięki nim uzyskać wciąż obiecywane nam szczęście? To pociągnęło za sobą zmiany, które pozwoliły mu zobaczyć, jak wiele rzeczy kocha i jak dużo musi jeszcze dostrzec, pomimo tego, iż niektóre sprawy nie zawsze wydają się proste. Na przekór wszystkim i wszystkiemu wokalista podkreśla, że „Wszystko co mnie zabija, sprawia, że czuję, że żyję” oraz „Wszystko co mnie przygnębia, jednocześnie mnie uskrzydla”.

Kontynuując moje refleksje dotyczące tego utworu, uchwyciłam, że pomimo tego, iż tekst nie jest ani trochę związany z uczuciem pomiędzy kobietą a mężczyzną, jak nie mała część dzisiejszych utworów, to ten singiel ma z nią jednak coś wspólnego, jednakże nie jest to kochanie, a raczej uwielbienie. Uwielbienie ryzyka. Aczkolwiek ryzyka niepozbawionego sensu. Dzięki niemu możemy podążać, a raczej brnąć za naszymi ambicjami, planami, a także priorytetami. Nie należy ich się bać, a raczej, jak już wcześniej wspomniałam, uwielbiać. Ujmując to w całość Ryan zaznaczył, że licząc gwiazdy i spodziewając się konsekwencji, które mogą okazać się właśnie naszą wskazówką, podąża nadal za swoją gwiazdą przewodnią, za czymś co będzie współgrało z jego własnym „ja”. Słowa: „Old, but I'm not that old/Young, but I'm not that bold”, czyli „Stary, ale jeszcze nie tak stary/Młody, ale nie tak zuchwały” podkreślają, że prawdziwe życie nie posiada wyidealizowanych etapów, po których każdy z nas nieświadomie stąpa.



Już od dłuższego czasu szczególnie zastanawiał mnie krokodyl odgrywający pewną rolę w teledysku. Dlaczego co jakiś czas pojawia się w klipie? Gad okazuje się być najprawdopodobniej symbolem pieniędzy, które są „liczone” przez takie osoby jak na przykład ludzie zgromadzeni nad piwnicą w teledysku. Ludzie na tym piętrze zaczynają coraz więcej tańczyć, cieszyć się i bić brawo. Każdy z nich słucha tego, który góruje nad nimi. Rzekomo jednego z nich, jednakże okazuje się, że jest on bardzo apodyktyczny, co w późniejszym czasie przynosi mu upragnione efekty. Co wówczas czują ludzie poniżej, którzy żyją po swojemu, tak jak oni tego pragną? Oni czują się wolni. W klipie tym dostrzec można również, że co jakiś czas ukazywana jest woda, kropelki skapujące na ziemię, przewrócona wanna oraz mała smużka wody, która powoli, ale skutecznie zbliża się do palącej się żarówki. Ten moment, w którym ona zgasła, przepaliła się, przyprawia mnie o dreszcze. Tym bardziej, gdy przyuważyłam, że jest to chwila, gdy ludzie ze zgromadzenia dotarli do szczytu oczekiwań przodującego i są bliscy całkowitemu rozpadowi podłogi. W tym momencie zniszczyli oni tą jedną, jedyną gwiazdę. To było jedno, lecz odmienne dla każdego z nich, marzenie. Od tego czasu już nikt z nich nie liczy gwiazd...



Wszystko to brzmi mało optymistycznie, tak samo jak upadek jednej z osób będących na spotkaniu pod koniec teledysku... Jednakże jeśli bliżej przyjrzymy się klipowi, możemy dostrzec, że ten sam mężczyzna, który runął na podłogę swoją mimiką twarzy uświadomił nas, że nie do końca jest zgodny z większością, która go otaczała z każdej strony. To się działo jeszcze przed wybuchem żarówki, co oznacza, że był on w pełni świadomy swoich życiowych celów i dzięki temu zdążył on w porę spostrzec, że nie chce tak dłużej żyć. Upadł i wstał... Jego postawę podkreślają końcowe słowa: „Weź te pieniądze/Patrz jak się palą,/Toną w rzece/lekcji, które dostałem od życia”.

Sama piosenka zapowiada się delikatnie. Rozpoczynają ją lekkie brzmienia gitary. W późniejszym czasie utwór nabiera intensywności poprzez dodanie dźwięków fortepianu. Utwór trzyma nas w stanie ciągłej zmiany natężenia głosu zarówno wokalisty jak i samej muzyki. Pomimo to singiel płynnie przechodzi pomiędzy zmiennością brzmień. Występują w nim również momenty zatrzymania melodii, pozostaje nam sam śpiew Ryana. Szczerze mówiąc uwielbiam jak wokalista wyraźnie wczuwa się w swój utwór poprzez na przykład akcentowanie niektórych sylab bądź głosek. Resztę dopełnia nam śpiew chórku.

Karolina

                                                   

niedziela, 7 sierpnia 2016

"Send My Love (To Your New Lover)" Adele


Czy jest jeszcze na świecie osoba, która nigdy nie słyszała o Adele? Jeśli tak, to nie mam pojęcia gdzie zdołała się uchować, ponieważ młoda brytyjka szturmem wdarła się na światowe listy przebojów, podbijając serca słuchaczy. A może było całkowicie odwrotnie? W każdym razie, jej album „21” omawiany był na każdy możliwy sposób i zdobył niesamowitą popularność, stając się współczesną legendą. Na taki sam sukces może liczyć również najnowsze wydawnictwo Adele - „25”.

„Send my love” to utwór bardzo wyróżniający się na tle muzycznego dorobku Adele. Podczas dłuższego kontaktu z większością jej kompozycji można nabawić się niemałej chandry. Człowieka ogarnia wtedy poczucie beznadziejności, bezsilności i ogólnego przygnębienia. Pomimo piękna utworów, ich szczerych i chwytających za serce tekstów oraz przejmującego wokalu, w którymś momencie ma się po prostu dosyć. Następuje przesyt wszechobecnym smutkiem i ciągłym rozpamiętywaniem przeszłości. Dlatego przyjemność ze słuchania muzyki utalentowanej brytyjki trzeba sobie dawkować, by móc czerpać z niej maksimum przyjemności. Tym razem jest jednak inaczej. Nowy singiel Adele jest chwytliwy, rytmiczny, a co najważniejsze – już po pierwszym przesłuchaniu wpada w ucho i choćby się chciało, nie da się go wyrzucić z głowy przez kilka kolejnych godzin. I chociaż tekst nie porusza lekkich tematów, jest to utwór, który idealnie nadaje się do słuchania podczas ciepłych, letnich wieczorów.

Muzyka towarzysząca głębokiemu wokalowi Adele zachęca nie tylko do rytmicznego podrygiwania i bujania się do rymtu, ale nawet do tańca! Co jest zaskakującą nowością i przyjemnym powiewem świerzości w twórczości brytyjki. Jak słyszymy na samym początku utworu: „Just the guitar? Okay, cool.” - ta barwna aranżacja powstała jedynie dzięki połączeniu gitary, perkusji i chórków, nadających całości nieoczywistego brzmienia. Przekaz utworu w dużej części mieści się właśnie w samej muzyce, a nie tak jak dotychczas, kiedy skumulowany był w silnym głosie wokalistki. Rytmiczne dźwięki gitary i bębnów pokazują niemal beztroskie podejście do sytuacji, o której śpiewa Adele - zdarzyło się, bolało, ale minęło i jest dobrze. Ogólny wydźwięk kompozycji nie jest wesoły, ale wprowadza słuchacza w stan pomiędzy radością a melancholią. Mówiąc więcej - nie zagłębiając się w tekst i jego interpretację, „Send my love” mogłoby nastrajać pozytywnie.


Utwór dotyczy związku, który stał się inspiracją do napisania poprzedniego albumu - „21”. Całość zaczyna się od szczerego wyznania i krótkiej historii związku. Ukochany Adele powiedział jej, że jest gotowy na coś więcej i że to właśnie ona jest jego „ostatnią, wieczną miłością”. Zrobił to kładąc ręce na jej ciele („You put your hand on my body”), co zdaje się sugerować, że mężczyzna był bardziej zainteresowany jej fizycznością niż mentalnością. Adele mocno zaznacza, że to nie ona wychodziła z inicjatywą małżeństwa, czy stałego związku, ale robił to jej partner. Niestety jego zaangażowanie nie było tak wielkie, jak starał się ją przekonać.

W miarę upływu czasu Adele wybacza mężczyźnie jego winy i godzi się z przeszłością - „Odchodzę od Ciebie, przebaczyłam Ci wszystko, a Ty zwracasz mi wolność”. Jak sama mówi, podczas pracy nad nowym albumem starała się wyrównać wszelkie rachunki i przestać rozpamiętywać wszystko to, czego nie ma ochoty pamiętać. Kiedy pierwsza rozpacz po rozstaniu mija, wokalistka dopuszcza do siebie możliwość nowej miłości, która na nią czeka. Tym samym ostatecznie godzi się z tym, że ścieżki jej i jej byłego partnera się rozeszły. Jako dowód nowego sposobu myślenia przesyła jego nowej miłości błogosławieństwo i zapewnia ją, że życzy jej wszystkiego co dobre. Adele zauważa, że bez miłości życie nie ma sensu i ma nadzieję, że również jej poprzedni partner to zrozumiał i nie zaprzepaści swojego obecnego związku i szansy na szczęście. Wokalistka zaznacza także, że oboje nie są już dziećmi i muszą przestać się tak jak one zachowywać.

Kolejna zwrotka pokazuje różnice jakie dzieliły tą parę. To Adele rządziła w ich związku, podczas gdy jej partner bał się zaangażować, pomimo tego, że deklarował coś zupełnie innego. Na końcu wokalistka daje jasny sygnał ku temu, że pozwala kochać osobę, na której niegdyś bardzo jej zależało, komuś innemu. Coś takiego musiało wymagać od niej sporego wysiłku i z pewnością nie było łatwe, ale Adele wie, że postąpiła słusznie. Przekonuje, że oboje powinni zostawić przeszłość za sobą i zająć się teraźniejszością, bo bez miłości jesteśmy niewiele warci.

Teledysk nie jest szalenie skomplikowany, nie posiada też wymyślnej fabuły, ale co ważne – skupia i przyciąga wzrok. Patrząc na muzyczne klipy przywykłam mówić, że w „prostocie siła”. Tak jest też i tym razem. Na środku ekranu, pośród czerni stoi Adele w pięknej, długiej, kwiecistej sukni. Kolor tła może symbolizować ból i smutek, które towarzyszyły jej przy rozstaniu, ale sama postać jakby się od tego odcina. Jest jasnym, barwnym punkcikiem pośród czerni. Na samym początku, przez kilkanaście sekund u stóp wokalistki widzimy lustro. Być może ma ono zobrazować przemianę Adele. To, że nie jest już tą samą osobą, jaką była wcześniej, to, że zmieniła się i dojrzała. Podobne znaczenie mogą mieć także nałożone na siebie sylwetki wokalistki – jej wewnętrzne rozdarcie i niepewność, które koniec końców znikają. Ważna jest także kolorystyka. Barwy przechodzące od naturalnych odcieni (przeszłość, historia związku), po chłodny lazur (różnice dzielące parę, brak zaangażowania ze strony ukochanego), przez żółto-czerwony blask zachodzącego słońca (pogodzenie się ze sobą i innymi, koniec pewnego życiowego etapu), aż po powrót do naturalnych kolorów (pełna akceptacja).


Całość jest zniewalająca. Adele zaserwowała nam poruszający tekst, nie traktujący ciągle o tym samym, a jednocześnie niosący życiowe przesłanie i dobrą radę. Do tego chwytliwa, porywająca i rytmiczna muzyka, dopełniona i ozdobiona potężnym wokalem Adele. Zwieńczeniem tego wszystkiego okazuje się teledysk, który w swojej prostocie zawiera mnóstwo ukrytych, symbolicznych znaczeń, które tylko czekają na odkrycie, by móc w pełni rozkoszować się sztuką jaką jest ten utwór.

Adele po raz kolejny zaskakuje, jednak tym razem nie z powodu niewiarygodnej liczby nagród, które zdobyła lub ilości sprzedanych płyt, ale po prostu swoją nową odsłoną. Utwór „Send my love (to you new lover)” został zainspirowany twórczością Taylor Swift, a konkretnie kompozycją „I Knew You Were Trouble”. Jest to najbardziej popowy kawałek Adele, co oczywiście nie znaczy, że jest gorszy od soulowych brzmień, z których wokalistka jest nam tak dobrze znana.

Kamila